Sobotni wypad na Targi Książki w Warszawie.

Po raz drugi byliśmy razem z Jasiem na Targach Książki (tych w Warszawie). Oczywiście, jak rok temu, najwięcej książkowych zakupów jest dla Jasia. Ja wróciłam z miłym prezentem, podarowanym mi przez panią z wydawnictwa Poradnia K czyli "Odkrywcą" Katherine Rundell. To autorka "Dachołazów", które recenzowałam po tym jak wzięłam udział w konkursie na wybór okładki. W ogóle świetnie było poznać osobiście serdeczną panią, z którą jesienią korespondowałam na ten temat i , co mnie zaskoczyło niezmiernie miło, gdy się zgadałyśmy, że to ja pisałam recenzję, pani pamiętała moje imię. Bardzo miło mi było.

No ale od początku. Zaraz po wejściu na koronę stadionu niemal wpadłam na znajomą , którą do tej pory "znałam" z sieci. W zeszłym roku niemal spotkałyśmy się na spotkaniu z Aleksandrą Marininą ale wtedy E. nie mogła. Teraz od razu się udało, fajnie było Ją poznać osobiście.

Nie przeszliśmy może dwóch kroków i kto to się ukazał? Ałbena Grabowska. Wyściskałyśmy się serdecznie. Chłopaki ruszyły na łowy a ja rozmawiałam z Nią chwilę a potem podeszłam poczekać do Agory aby poznać Piotra Adamczyka, tak, tego, którego "Dom tęsknot" tak mnie zachwycił. Kolejny raz stwierdzam, że może i nie trzeba bywać na Targach Książki ale jeśli można to wspaniale, bo jednak jest okazja do spotkania kogoś, kogo książki się lubi czytać. I, co oczywiście mogę sobie tylko domniemywać ale mam nadzieję, że tak właśnie jest, autorkom i autorom chyba również jest miło zobaczyć na własne oczy czytelników własnych książek.

Ostatnie targowe spotkanie to z Gabrielą Kańtor. Tu całkowicie już niespodziewanie. Chciałyśmy się zobaczyć ale nie sądziłyśmy, że się nam uda czasowo. Ale jednak się udało. Przy okazji nie obyło się bez przygód bo aby odprowadzić Gabrysię na stoisko Jej wydawnictwa, przegalopowaliśmy dwukrotnie "murawę" (umownie bo wiadomo, że prawdziwej murawy teraz nie było) :) No ale jak to Gabrysia stwierdziła, "Mamy więcej czasu spędzonego ze sobą" i...coś w tym jest. Zarówno Ałbena Grabowska jak i właśnie Gabriela Kańtor mają w sobie mnóstwo takiej pozytywnej energii, którą "zarażają" (jest to jedyna forma zarażenia, którą dopuszczam :) ).

Jaśkowi nakupowaliśmy mnóstwo i wszystkiego i aż nie chce mi się o wszystkim pisać, przepraszam. Obecnie podziwiamy "Anatomię" Helene Druvert wydaną w Mamani. Wspaniała aczkolwiek już wiem czemu nie skończyłam medycyny  :P

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...