"Szukając przystani". Anna Karpińska.

Cykl "Rodzinne roszady".

Wydana w Wydawnictwie Prószyński i S-ka.

Premiera książki 15.11.2018.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa.



Anna Karpińska, jedna z moich ulubionych autorek, książką "Szukając przystani" rozpoczyna nowy cykl noszący wspólny tytuł "Rodzinne roszady".

No i muszę przyznać, że mnie ta książka wciągnęła niesamowicie i już nie mogę się doczekać książki następnej, noszącej tytuł "Bezpieczny port" (która to książka jest w przygotowaniu przez Autorkę).

Już kilkakrotnie wspominałam co mi się podoba w książkach Anny Karpińskiej , a mianowicie to, że często bohaterkami jej opowieści są nie młode dziewczyny czy kobiety stojące u progu życia a kobiety około czy ponad pięćdziesięcioletnie. Podobnie jest w tej książce.

Bohaterką i narratorką pierwszoosobową jest Wanda. Szczęśliwa mężatka Ludwika, który prowadzi odziedziczoną po ojcu restaurację w Chełmnie. Wanda jest też szczęśliwą matką trójki dzieci, z których wszystkie już wyrosły. Z trójki dzieci dwójka starszych, najstarsza córka Joanna i syn Łukasz nie sprawia matce problemów , natomiast najmłodsza Kasia nie raz i nie dwa spędza matce sen z powiek. Nic nie zapowiada jednak jej najbardziej spektakularnego czynu jakim jest zajście w ciążę, postanowienie wychowywania dziecka samej a następnie pozostawienia córki, Poli pod opieką dziadków. Szybko los sprawi, że Wanda z opieką nad ukochaną pierwszą wnuczką zostanie sama. I sama zostanie ze zmartwieniami dnia codziennego. Córka Kasia zostawiwszy matkę z Polą decyduje się zamieszkać i pracować w Niemczech. Starsze dzieci co prawda nie sprawiają problemów ale również prowadzą swoje życie a Wanda z dnia na dzień zostanie sama z wnuczką i restauracją, którą musi poprowadzić.

Szczęśliwie Wanda nie jest całkiem sama ze swoimi zmartwieniami. Pomaga jej matka, starsze dzieci, przyjaciółka Mirka, kilkoro serdecznych ludzi. Z czasem powoli pewne sprawy ulegają wyprostowaniu i Wanda nawet będzie w stanie zająć się restauracją. Jako, że jest młodą emerytką, będzie mogła część czasu wolnego od opieki nad Polą, poświęcić na restaurację, która była oczkiem w głowie jej męża. Trudno jednak być samej z tym wszystkim co przynosi życie codzienne, tym bardziej, że w życiu Wandy z pewnością nie jest jak w bajce. Jeszcze parę lat wstecz planowała wczesną emeryturę i być może nareszcie spełnienie marzeń i odpoczynku od pracy nauczycielki , wypad z mężem do któregoś z ciepłych krajów, a już na pewno nie sprawowanie opieki nad malutkim dzieckiem. Jednak życie pokazuje , że w jej przypadku samo planuje i pisze jej scenariusze i Wanda odpowiedzialnie stawi czoła jego wyzwaniom. Nawet jeśli oznacza to nieprzespane noce czy martwienie się często na zapas a często niekoniecznie. Jak jednak już pisałam, Wanda ma pewne wsparcie ze strony bliskich i przyjaciół a ci, nawet jeśli nie martwią się za nią samą to przynajmniej często pomogą dobrą radą czy podsuną właściwsze rozwiązanie.

Zakończenie książki wbiło mnie w fotel (przenośnia, nie mam fotela :) ), jednak mam nadzieję, że w następnym tomie wszystko się wyjaśni i dobrze rozwiąże bowiem jako czytelniczka zdążyłam się już nim (zakończeniem) zdenerwować.

Moja ocena to 5.5 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

Jedenaście lat bez...

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...