"Ostatni kojot". Michael Connelly.

 Wydana w Wydawnictwie Sonia Draga. Katowice (2019). Ebook.

Przełożył Tomasz Wilusz.

Tytuł oryginalny The Last Coyote. 

"Liczą się wszyscy albo nikt", takie słowa wypowiada w tej części opowieści o Harrym Boschu terapeutka Hijanos, z którą policjant musi spotykać się po tym, jak niekoniecznie miło potraktował Poundsa, również policjanta. 

Bosch, nie ukrywajmy, jest raczej raptusem ale dzięki temu zyskuje dziwny czas zawieszenia w próżni, kiedy to nie może wykonywać swoich obowiązków ale jednocześnie zyskuje zaskakująco dużo czasu. 
Zwłaszcza, że po trzęsieniu ziemi, w którym jego dom zostaje poważnie naruszony, ma i to zmartwienie na głowie. 

Zajęty więc własnym domem i ukrywaniem przed urzędnikami, że wciąż w nim mieszka i nie zamierza nigdzie się wynosić, Harry podejmuje się prywatnego projektu. Chce dowiedzieć się, po kilkudziesięciu latach, kto tak naprawdę zamordował jego matkę.

Domyślałam się, że to nie będzie wesoła opowieść. I oczywiście, nie jest :( Wiadomo, że morderstwo matki nieodwracalnie wpłynęło na życie jedenastoletniego wówczas chłopca. 
Nie jest zapewne błędem sądzić, że również wpłynęło to dramatyczne wydarzenie na wybór zawodu przez Boscha. 

Jednak w sumie do tej pory mężczyzna nie znał szczegółów tej zbrodni. Nadchodzi najwyraźniej jednak czas gdy Harry stara się zmierzyć z przeszłością a przede wszystkim oddać sprawiedliwość Marjorie Phillips Lowe, która zginęła dwudziestego ósmego października w roku 1961. Jako, że była prostytutką , zapewne jej śmierć nie poruszyła nikogo na tyle aby przeprowadzić w tej sprawie naprawę solidne śledztwo. 

Harry Bosch zaczyna więc najtrudniejsze w życiu dochodzenie. Nie będzie ono łatwe nie tylko ze względu na osobistą wagę sprawy lecz również dlatego, że szybko okaże się powiązane z wielką polityką. Co nigdy nie niesie ze sobą nic dobrego. Jak również, kiedy tylko Bosch rozpoczyna własne śledztwo, zaczynają ginąć ludzie, co kieruje trop na Boscha właśnie jako zabójcę. 

Podczas swojego śledztwa Bosch spotyka się z byłą przyjaciółką swojej mamy. Obecnie szanowana osoba, po śmierci męża mieszka sama ale pięć lat temu sama odezwała się do Harry'ego wysyłając mu na Święta kartkę z życzeniami. 

Już wspomniałam, że to nie jest wesoła i lekka opowieść. Oczywiście trudno oczekiwać tego od jakby nie było, kryminału, niemniej jednak jest przykra bo widzimy, że wiele decyzji czy styl życia Boscha mogło kształtować się właśnie po tak dramatycznych wydarzeniach.
Powolutku, żmudnie wraz z Boschem odkrywamy kolejne karty tej opowieści, wraz z nim przemieszczamy się w różne miejsca, trafiamy nawet na Florydę, dokąd poleci chcąc spotkać jednego z prowadzących wówczas dochodzenie, śledczych. I kiedy już myślimy, że wszystko wiemy, autor zapodaje nam taki twist, że dziwimy się, jak to się stało, że daliśmy znów się mu wkręcić. 

To właśnie bardzo lubię w prozie Connelly'ego. Dostaję ciekawą sprawę do rozwikłania wraz z bohaterem, jak również, przynajmniej ja, nie potrafię domyśleć się, kto jest sprawcą. Bardzo to cenię w dobrym, naprawdę dobrym kryminale. I taki jest również "Ostatni kojot".

Moja ocena to 5.5 / 6



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rocznica ...

"Wybacz". Kamila Cudnik.

Obejrzałam "Wednesday" czyli moje pedagogiczne osiągnięcia...