"Ida sierpniowa". Małgorzata Musierowicz.
Wydana w Wydawnictwie Signum. Kraków (1992).
Osoby, które śledzą stronę tegoż blogu na Fb doskonale wiedzą, że w zeszłym tygodniu z osiedlowej Książkodzielni przyniosłam sobie skarb. Tak. Mówię o jednej z moich najukochańszych książek z wczesnych lat nastoletnich. "Ida sierpniowa" Małgorzaty Musierowicz, to jedna z najbardziej zaczytanych książek u mnie w domu rodzinnym, gdzie stoi sobie w otoczeniu (o ile teraz dobrze liczę) jeszcze czterech książek tej autorki. Niemniej jednak kiedy przeglądałam Książkodzielniane dary (a wyjątkowo trochę ich było) mój wzrok padł na to, co czytałam ostatnio myślę, że nie skłamię, pisząc, że z dobrych trzydzieści trzy lata temu i jak tak sobie myślę, najpewniej będąc w wieku głównej bohaterki, a ręka sama się ku "Idzie sierpniowej" wysunęła.
Niniejszym cofam wszystkie moje marudzenia dotyczące książek o wiele nowszych autorstwa Musierowicz (moja sympatia do serii zakończyła się niestety na "Opium w rosole",za którą to i tak specjalnie nie przepadam, z racji na okres w niej opisywany, a jestem na tyle stara, że mam z niego sama sporo wspomnień). Tak naprawdę wystarczy mi te parę moich ulubionych ( w sumie wychodzi na to, że owa stojąca na półce w rodzinnym domu, piątka) i już wiem, że nie muszę mieć nic więcej.
"(...) Ida Borejko nie była ładna - niestety", to jedno z tych pierwszych książkowych zdań, które zapamiętałam na zawsze chyba.
I w ogóle, kiedy tak czytałam historię Idy i jej rodziny (i nie tylko) po tylu latach, zorientowałam się, jak wiele z tamtych wczesnych książek autorki dla siebie wyniosłam i z jak wieloma poruszanymi w nich myślami, refleksjami się zgadzam.
Akcja "Idy sierpniowej" zaczyna się pierwszego sierpnia 1979 roku, kiedy to poznajemy główną bohaterkę tej opowieści, niemal już szesnastoletnią Borejkównę. Dziewczyna spędzała czas pod namiotem z rodzicami, trójką sióstr i absztyfikantem (znów słówko nauczone u MM) Gabrysi, najstarszej z nich, gdyż w najlepsze trwały wakacje. Niestety, okazało się,że nieustannie padający deszcz być może świetnie wpływa na naturę, ale mniej na samą nastolatkę i oto Idusia nawiewa po awanturze z rodzicami z kampingu, na którym to wypoczywała rodzina Borejków.
Wraca do domu, do Poznania i staje w obliczu prawdy, że z czegoś musi wyżyć. Zrządzeniem losu nie decyduje się na pożyczkę od stryja i zaczyna pracę w charakterze osoby towarzyszącej (absolutnie bez podtekstów, które my, czytający to po czterdziestu ponad latach od premiery, możemy przywołać) starszego pana Paszkieta. Pan Paszkiet mieszka w domu z rodziną, dochodzi też do niego gosposia,ale tak wychodzi, że sierpień spędza niemal sam i syn przed wyjazdem na wypoczynek zamawia w lokalnej gazecie ogłoszenie o poszukiwaniu osoby, która dotrzyma starszemu panu towarzystwa.
Zgłasza się Ida i to stanowi początek jej rozlicznych perypetii i przygód.
O czym zapomniałam przez te ponad trzydzieści lat od lektury? Ano o tym, że jest to książka arcyzabawna. Wielokrotnie się nad nią szczerze chichrałam i muszę powiedzieć, że "Ida sierpniowa" stała się idealnym lekarstwem na mój nastrój.
Egzemplarz, który wzięłam nosi na sobie bezsprzecznie ślady użytkowania. A to chyba był on czytany podcczas jakiegoś obiadu, a to być może pożarł fragmenty książki pies (szczerze mówiąc, oprócz żarłocznego psa lub nudzącego się niemowlaka, któremu ktoś wcisnął do rączek egemplarz, żeby się dziecko czymś zajęło, nie mam pomysłu, czemu moja książka w dwóch miejscach nosi ślady wyraźnego ni to gryzienia, ni to rwania, zresztą,nieważne). Dało się książkę czytać? Dało! Spełniła moje oczekiwania powrotu do czegoś z przeszłości? Spełniła. Okazała się tak samo świetna, jak wtedy, gdy czytałam ją sama mając szesnaście lat? Dokładnie tak. Czegóż chcieć więcej?
Ida Borejko zawsze była moją ulubioną siostrą z siostrzanego kwartetu Borejkówien. Szczerze, zupełnie nie mam pojęcia, jak potoczyły się jej dalsze losy. Na pewno czytałam "Noelkę", gdzie przecież było napisane, co u niej, ale nijak sobie tych losów przypomnieć nie mogę. Jeśli ktoś z czytelników blogu mógłby mi napisać, za kogo wyszła za mąż i czy ma dzieci i jakie (coś mi się jakiś Ignac? przemądrzały ? w pamięci telepie, ale czy dobrze to dzwoni, to nie mam pojęcia), to będę wdzięczna.
Tymczasem w podzięce Pani Małgorzacie Musierowicz za cudowną kapsułę czasu, która przeniosła mnie w moje świetne lata nastoletnie oznajmiam, że moja ocena "Idy sierpniowej" to 6 / 6. Nie inaczej !
Komentarze
Prześlij komentarz