"Kwiat kalafiora". Małgorzata Musierowicz.

 Wydana w Wydawnictwie Nasza Księgarnia. Warszawa (1988).

"Ida sierpniowa" wzięta przeze mnie z Książkodzielni okazała się istnego rodzaju początkiem wielkiego powrotu do ukochanych książek z dzieciństwa. W weekend wyszłam z rodzinnego domu ze stosem wszystkich książek Małgorzaty Musierowicz, jakie udało mi się zgromadzić. Nie, nie mam wszystkich książek z cyklu Jeżycjada, ale osobiście wystarczy mi fakt posiadania tych ulubionych Jej autorstwa. 

"Idę sierpniową" przeczytałam dwa razy z rzędu. Osobiście nie pamiętam książki, którą przeczytałabym raz po razie, tę -tak. Nie wiem, może to mój sentymentalizm? A może kolejny raz "Ida sierpniowa" okazała się rodzajem krzepiącego pocieszenia, wsparcia dla moich skołatanych nerwów i nastroju?
Wracając jednak do konkretnego tytułu. Po "Idzie sierpniowej" sięgnęłam po książkę dziejącą się rok wcześniej. Jednak oczywiście, że nie przeszkodził mi fakt niezachowanej chronologii. 
"Kwiat kalafiora", o którym mówię, rozpoczyna się w wieczór sylwestrowy 1977 roku, gdy to Gabrysia, najstarsza z sióstr Borejkówien, decyduje się pod wpływem impulsu na spędzenie wieczoru przełomu lat na imprezie domowej u kuzynki Joanny. 
W domu na Roosevelta 5 zostają trzy najmłodsze siostry, w tym rozgoryczona, że nie udało się jej wybrać na prywatkę, Idusia, mama i tata. 
Gaba bawi się nieźle, pomijając fakt, że na imprezie przebywa Janusz Pyziak, chłopak, który jej się podoba, ale który, jak się przekonała, nie jest zbyt solidny. Niemniej jednak wieczór mija całkiem miło, młodzi się bawią, niestety, chwilę po północy Gabrysia musi porzucić imprezę i wracać do domu. Jej mama trafiła nagle do szpitala. 
Spędza w nim miesiąc, a podczas tego czasu dom Borejków staje na głowie. Nagle okazuje się, że mama jest nie tylko mamą, ale głównodowodzącą całego domowego przedsiębiorstwa. Na szczęście, czuwa bratowa taty Borejko, inaczej nie wiadomo, jakby wszystko się potoczyło. 

Gabrysia stara się zastąpić mamę, ale po pierwsze, wiadomo, że w stu procentach to się udać nie może, po drugie, zaangażowana jest w swoje osobiste historie z Pyziakiem. A do tego pojawia się na horyzoncie niezbyt przyjazna Borejkom sąsiadka. To wszystko złoży się na bardzo intensywny we wszelkiego rodzaju emocje miesiąc dla Gaby i jej rodziny. 
W "Kwiecie kalafiora" główną bohaterką jest siedemnastoletnia Gabrysia, jej pierwsze rodzące się poważne uczucie, to, że z chwili na chwilę okazuje się, że musi mocniej, niż do tej pory, stanąć na nogi, żeby ogarnąć domowe zamieszanie, ale też pozostałe siostry są tu równie ważnymi postaciami.

Po raz kolejny nie raz zdrowo się ubawiłam. Urzekło mnie też poczucie humoru autorki, które dawkowane jest nienachalnie, ale w odpowiednich proporcjach, wyważonych mądrymi refleksjami i taką zdecydowanie dużą wyrozumiałością dla wad przedstawianych postaci.
Nie ukrywam też, że miło było przypomnieć sobie pozostałe siostry Borejko, jakoś tak o wiele mniej obecne w na przykład "Idzie sierpniowej". 

Moja ocena tej książki, to 6 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

20 lat blogu !

Refleksyjnie, rocznicowo...

Rocznica ...