"Spotkanie nie wiadomo z kim". Ewa Nowacka.

 Wydana w Wydawnictwie Nasza Księgarnia. Warszawa (1987). 

Powroty do książek z dzieciństwa i młodości mogą wyglądać różnie. Moje, jak do tej pory, okazały się świetne i nie inaczej jest z tym zbiorem trzynastu opowiadań. 
Egzemplarz mojej książki jest okropnie "zaczytany" ale to tylko świadczy o tym, jak często do nich wracałam. 
Tym razem byłam ogromnie ciekawa, jak mi się ten powrót spodoba, tym bardziej, że zapomniałam wcześniej, że Ewa Nowacka jest autorką innej książki, którą w dzieciństwie uwielbiałam i do której z powodzeniem wróciłam parę lat wstecz a mianowicie "Małgosia contra Małgosia".

"Spotkanie nie wiadomo z kim" to jak napisałam, zbiór opowiadań o młodzieży lat siedemdziesiątych i wczesnych lat osiemdziesiątych. Ta opisana wówczas młodzież ma dzisiaj około sześćdziesięciu lat! Przyznam, że właściwie, gdyby dodać nieco naszych ugododnień takich, jak telefon komórkowy, czy komputer, to opowiadania te jak najbardziej są dalej świetne i absolutnie nic się nie zestarzały. 
Bo czy i obecnie dorastający ludzie nie pragną mieć koło siebie kogoś? Czy teraz nagle przestali mieć problemy z nauką? Z relacjami z rodzicami lub z rówieśnikami? Nagle nie skończył się problem rozwodów rodziców i końca jakiejś epoki dla dorastającego człowieka. Jednocześnie dużo tu tak pomiędzy słowami o relacjach w rodzinie, wśród rówieśników, pierwszych zauroczeń, które potrafią młodą osobę dosłownie oszołomić. W tle dyskretnie, ale bez oszukaństwa, klimat schyłku PRL, niekończące się kolejki często prowdzące do już pustej lady, brak towarów, radość z najmniejszej zakupionej rzeczy, która może człowieka nieco ozdobić. Jest też przebój MAANAMU czy wiersz Wisławy Szymborskiej, tak, bez namolności, zapewne dlatego, że nie celowo przecież, świetnie ukazane są szare i ponure schyłkowe lata poprzedniego ustroju w Polsce. 

Wśród tego zbioru właściwie niemal każda z krótkiej formy na swój sposób mi się podobała. Najmniej, ciekawe, ostatnie opowiadanie, które dało tytuł zbiorowi. 
Mam też parę ulubionych. Pierwsze to "Odjazd-szósta dziewiętnaście" o nawiasem mówiąc, mojej imienniczce, która to przeforsowała  w domu z trudem decyzję o podjęciu nauki nie w położonej bliżej rodzinnej wioski krawieckiej szkole zawodowej a o rozpoczęciu nauki w liceum. W ogóle, to w tym zbiorze często bohaterowie pochodzą z mniejszej miejscowości bądź ze wsi i nie mają tak łatwo z możliwością podjęcia nauki, jak ich rówieśnicy z większych miast. Dojazd do technikum czy liceum nie jest trywialny, często młodzież jeździ do szkoły albo PKS-em o szóstej rano albo nawet wcześniejszym kursem (zapewne przeznaczonym głównie dla pracowników fabryk).Maria Dąbrowska, uczennica już trzeciej klasy liceum podróżuje właśnie do szkoły wiedząc, że jej autobus na pewno dotrze do miasta spóźniony. Póki jej wychowawczynią była wyrozumiała nauczycielka, jakoś darowała dziewczynie spóźnienia, wiedząc, że wynikają one nie ze złej woli Marii, ale w tym roku nauczycielka się zmieniła i oto ta nowa wychowawczyni jest surowa i ogromnie pryncypialna. Przyznam się, że zapomniałam zakończenia opowiadania i niemal ogryzałam paznokcie z nerwów towarzysząc dziewczynie w jej opóźnionej drodze do szkoły a następnie w gabinecie dyrektorki szkoły. Uroniłam też na końcu łzę, tak.
Młodzież opisana w opowiadaniach często nie ma rewelacyjnej sytuacji materialnej. Ich rodzice zmagają się z dogorywającym ustrojem, który niesie ze sobą chociażby wieczne braki w sklepach i niemożność ich sensownego zaopatrzenia. Ale mimo tego młodzi ludzie rozumieją to i pomagają swoim bliskim, o czym też jest fajne opowiadanie noszące tytuł "Trochę szczęścia na kartki", gdzie dwójka młodych, Agata i Krzysztof podróżuje współnie po mieście w poszukiwaniu towarów, ktore potrzeba jest kupić. Nie powiem, też się przy nim nieco wzruszyłam. 
A już bardzo i wzruszyłam i uśmiechnęłam się podczas lektury opowiadania noszącego tytuł "Kolorowe sny". W nim to pokazane jest, jak nastolatkami silnie rządzą emocje i czasem źle zrozumiane zdarzenie może uruchomić lawinę następujących po sobie błędnych decyzji. No i w tym opowiadaniu bardzo podkreślone jest, jak dobrze jest mieć młodszą siostrę.

Jak wiedzą stali czytelnicy mojego blogu, opowiadania bardzo lubię, czytam je chętnie i bez oporów a jak sądzę, może to też wynikać z tego,że były w moim czytelniczym życiu takie zbiory obecne od zawsze. 

Moja ocena to 6 / 6. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Refleksyjnie, rocznicowo...

Dzień Dziecka Utraconego

Rocznica ...